V: We push and pull like a magnet do
Ten dzień rozpoczął się dla niej bardzo
przyjemnie. Pierwsze promienie słońca wpadały do pokoju przez uchylone okno.
Przeciągnęła się błogo na posłaniu, po czym spojrzała na zegarek, leżący na
szafce nocnej. Wskazywał kwadrans po czwartej rano, lecz dziewczyna czuła się
niezwykle wypoczęta i pełna energii. Nie chcąc tego marnować, po cichu
przemknęła do łazienki i przebrała się w strój sportowy. Wychodząc na hall
hotelu zabrała ze sobą tylko słuchawki, telefon i kartę magnetyczną. Zamiast
windy wybrała schody, którymi skierowała się do wyjścia z budynku.
Po lekkiej
rozgrzewce nasunęła na uszy swoje czerwone Beatsy, uruchomiła listę odtwarzania
i po prostu ruszyła przed siebie. Jogging nigdy nie był czymś, co kochała, ale
nie miała w tej chwili zbyt dużego pola manewru, bo z racji wczesnej godziny
siłownia była jeszcze zamknięta.
Kiedy zdecydowała, że czas na drogę powrotną, starsza pani właśnie
otworzyła sklep spożywczy. Ariadna, nie zastanawiając się długo, weszła do
środka, dziękując sobie w duchu za to, że zawsze miała jakieś drobniaki w
tylnej kieszonce spodenek.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się w jej stronę kobieta, stojąca za
ladą.
- Dzień dobry. – odpowiedziała po francusku – Poproszę małą butelkę
niegazowanej wody.
- Proszę. – chwyciła produkt i postawiła przed dziewczyną, nabijając
cenę na kasę. Przyjrzała się uważnie klientce – Jest dopiero po szóstej, a ty
dziecko już biegałaś?
- Obudziłam się pełna energii i tak jakoś wyszło – zaśmiała się Polka.
- Miłość jest piękna – puściła jej oczko, wydając jednocześnie resztę.
- To prawda. Do widzenia, dobrego dnia! – pomachała na odchodne
staruszce.
Przycupnęła na
pobliskiej ławeczce, odkręciła wodę i zaczęła pić. Przymknęła na chwilę oczy, a
kiedy ponownie je otworzyła, zauważyła w oddali znaną postać, biegnącą w krótkich
spodenkach i bez koszulki, ze słuchawkami w uszach i zegarkiem na nadgarstku.
Uśmiechnęła się szeroko na jego widok i głośno krzyknęła w kierunku biegacza.
- Rafa! – rozejrzał się, ale jej nie zauważył, więc uniosła w górę
rękę i powtórzyła – Rafa! – wyszczerzył się i sprintem do niej podbiegł, wręcz
wyrywając z uszu słuchawki – Dzień dobry, księżniczko – Brazylijczyk pochylił
się nad ławką i złożył na ustach dziewczyny soczysty pocałunek.
- Księżniczko? – zmarszczył nos, krzywiąc się przy tym zabawnie.
- A to nie tak mówi do ciebie Neymar? – zaśmiała się, a on w
odpowiedzi wyrwał jej z rąk picie, a samą ją posadził sobie na kolanach,
obejmując mocno w talii.
- Ney to Ney. – westchnął – Ale w naszym związku to ty będziesz
księżniczką, kochanie. – cmoknął ją w nos – Co tu robisz tak wcześnie rano? –
upił łyk wody.
- Mogłabym zapytać o to samo.
- Obudziłem się jakoś dziwnie wypoczęty i postanowiłem skorzystać z
tego, że słonce już wstało. Miałem ochotę zadzwonić do ciebie, ale myślałem, że
jeszcze śpisz.
- Obudziłam się chwilę po czwartej i miałam tyle energii, że musiałam
ją jakoś rozładować, a siłownia była zamknięta, więc… - wzruszyła ramionami,
uśmiechając się słodko – Związek najwidoczniej dobrze nam robi.
- Bardzo dobrze! – ucałował ją w szyję, a ta wtuliła się w jego gorący
tors.
- Zawsze biegasz bez koszulki?
- A co? Nie podoba ci się? – udał urażonego.
- W tym problem, że za bardzo mi się podoba – wyznała.
- Tak to chyba powinno wyglądać. Ja nie mogę oderwać wzroku od ciebie,
a ty ode mnie – położył dłoń na jej udzie i delikatnie je pogładził kciukiem.
- Nie możesz ode mnie oderwać wzroku? – wyszczerzyła się i spojrzała w
jego oczy, dotykając ręką zarośniętego policzka.
- Żeby tylko wzroku. – prychnął – Ręce też mi się same do ciebie
kleją. Wyglądasz zabójczo i nie wiem, czy powinienem się cieszyć, czy być
wściekły z tego powodu, że każdy facet w tym mieście, może cię taką zaraz
zobaczyć.
- Może i może, ale tylko ty możesz mnie dotknąć – puściła mu oczko i
delikatnie go pocałowała.
- Masz rację, ja to mam jednak szczęście. – zaśmiał się, pogłębiając
pocałunek – Ale na siłowni masz ćwiczyć tylko z kobietami. – zamyślił się –
Albo mam być tam ja – ostrzegł.
- Nie minęła nawet doba, a ty już jesteś zazdrosny? – zdziwiła się.
- Jestem i zawsze będę. Zapamiętaj to sobie, kochanie. – ucałował jej
brodę – Wody nie ma, to chyba czas wracać, co?
- Biegniemy razem? – zapytała, podnosząc się z ławki.
- A myślisz, że puszczę moją roznegliżowaną dziewczynę samą? – uniósł
wysoko brwi – Zapomnij!
- Dobra, już dobra. – pokręciła głową z rozbawieniem, złapała jego
dłoń, przysunęła się do niego i wspięła się na palce, by go pocałować – Chodź,
ty mój roznegliżowany chłopaku!
- Ja roznegliżowany?
- Kochanie, ja przynajmniej mam stanik, a ty jesteś tu w samych
gatkach – rzuciła, rozpoczynając bieg.
- Ale przyznaj, że podoba ci się ten widok – nalegał, zrównując się z
nią krokiem.
- W rzeczywistości masz jeszcze lepszy brzuch niż na zdjęciach. –
zaśmiała się na wyraz jego twarzy i wyprzedziła go – Nie gap się tak na mój tyłek!
- Ale taki fajny jest! – zaoponował.
- Rafa! – skarciła go.
- No co? Przyglądam mu się nie pierwszy i nie ostatni raz, więc
wyluzuj, kochanie. – uśmiechnął się i klepnął ją w pośladek, a widząc jej wzrok
dodał – No co? Zaznaczam tylko swój teren!
- Gdybyś wyskoczył z takimi tekstami wcześniej, to w życiu bym się z
tobą nie umówiła – odwrócił się przodem do niej i zatrzymał, powodując, że
wpadła mu w ramiona. Mocno ją do siebie przyciągnął i objął, układając dłonie u
dołu jej kręgosłupa.
- I bardzo byś tego żałowała. Ale ja bym się tak łatwo nie poddał –
ostrzegł.
- Wiem, że jesteś fighterem – zarzuciła dłonie na jego szyję.
- Tak? Ciekawe skąd? – musnął jej nos swoim.
- Nie poddałeś się, kochanie. – zerknęła na jego nogę – Muszę ci się
do czegoś przyznać.
- W takim razie słucham.
- Ja nie należę do tych kobiet, które dużo płaczą. Jestem raczej
twardą babką, zahartowaną przez życie. Mało rzeczy jest mnie w stanie
doprowadzić do łez. – wyznała – Ale wtedy… Podczas meczu z Romą… - przełknęła
głośno ślinę, jakby nadal ta sytuacja sprawiała jej ból – Kiedy upadłeś na
murawę, Rafa, ja… Po prostu poryczałam się jak dziecko – spojrzała swoimi
przeszklonymi oczami w jego piękne tęczówki.
- Wiedziałaś, że to więzadła? – zapytał prosto z mostu.
- Modliłam się, żeby to nie była prawda. – pogłaskała delikatnie jego
dolną wargę – Ale ja się już zbyt dużo takich kontuzji naoglądałam, Rafa.
Wiedziałam, że po tym, jak Bóg wypróbował cierpliwość Thiago, przyszła kolej na
ciebie. Nigdy wcześniej ani później nie przeżywałam tak żadnej kontuzji żadnego
zawodnika. To było okropne. Widzieć ciebie ze łzami w oczach… - pokręciła głową
– Nie chcę, żebyś kiedykolwiek tak znowu cierpiał. Nie chcę, żebyś miał powód
do płaczu. No chyba, że z radości – uśmiechnęła się słabo.
- Ari… - westchnął – Piłka nożna to sport kontaktowy i z pewnością
jeszcze nie raz coś mi się przydarzy…
- Wiem, Rafa, ale nie coś takiego. Nie chcę, żebyś cierpiał. Jesteś
dla mnie zbyt ważny.
- Kocham cię, maleńka – wyznał, łącząc ich czoła.
- Ja ciebie też – wyszeptała, po czym mocno się w niego wtuliła.
Kiedy w końcu
dotarli pod hotel, w którym była zameldowana Hakowska, dochodziła godzina ósma.
Umówili się, że piłkarz przyjdzie do niej po swoich zajęciach z rehabilitantem.
Pożegnali się namiętnym pocałunkiem, po którym Ariadna udała się szybko do
apartamentu swojego i Ani.
Lewandowska już
nie spała. W pełni gotowa, by zejść na śniadanie, wpatrywała się natarczywie w
przybyłą przyjaciółkę. W końcu nie wytrzymała z ciekawości i zapytała:
- Gdzie byłaś?
- Obudziłam się po czwartej i poszłam pobiegać.
- I biegałaś ponad trzy godziny? – nie chciała wierzyć, znając jej
stosunek do joggingu.
- Poniekąd.
- Poniekąd? – powtórzyła.
- Tak. – pokiwała głową – Spotkałam Rafinhę. Trochę posiedzieliśmy,
pogadaliśmy, wypiliśmy wodę, a potem razem wracaliśmy, nie chcąc się zmęczyć.
Znaczy, nie chciałam przeciążać za bardzo jego kolana.
- Dobra, słońce. – usiadła wygodniej i zmrużyła oczy – Wiesz, że cię
kocham, ale teraz to się spowiadaj i to już!
- Ale z czego? – jęknęła.
- Wczoraj wróciłaś do pokoju rozanielona, dzisiaj wstałaś wcześnie i
poszłaś pobiegać, wróciłaś po niemalże czterech godzinach we wspaniałym
nastroju… - wyliczała – Coś jest na rzeczy. – przyjrzała się dziewczynie – Ari,
czy ty się zakochałaś?
- Ania… - przewróciła oczami, ale po chwili przyznała – Tak.
- A on? Nie zrozum mnie źle. Rafael wydaje się być świetnym gościem,
ale co on na to?
- Wczoraj, po randce, pocałował mnie – przygryzła dolną wargę,
próbując się nie uśmiechnąć, ale niezbyt jej to wyszło.
- I? – na ustach Lewandowskiej pojawił się szeroki uśmiech.
- I od wczoraj jesteśmy parą. – wypuściła powietrze – A dzisiaj mi
powiedział, że mnie kocha. A ja odpowiedziałam mu tym samym. – usiadła obok
mistrzyni karate – To wszystko dzieje się tak szybko… - westchnęła.
- Ej, Ari, nie bój się. – potarła jej ramię, po czym mocno przytuliła
– Pamiętam nasze początki z Robertem i to jak niepotrzebnie się przed nim
wzbraniałam. Jeśli czujesz, że to ten właściwy facet, to nie musisz się niczym
martwić, że powiecie sobie coś zbyt szybko, czy coś zbyt szybko zrobicie. W
miłości chodzi o was, a nie o czas. – ucałowała jej skroń – Będzie dobrze,
zobaczysz, że się wam ułoży.
- Świetnie się przy nim czuję – wyszeptała.
- Cholerna miłość od pierwszego wejrzenia, co? – zaśmiała się Lewa.
Po tej krótkiej
rozmowie Ariadnie wyraźnie ulżyło. Wzięła szybki prysznic, założyła czyste
ubranie i już po chwili szły z Anią na śniadanie, gawędząc przy tym o różnych
bzdurach. Hakowska zdała sobie sprawę z tego, że los jej naprawdę sprzyjał,
stawiając na jej drodze najpierw Lewandowskich, którzy stali się dla niej jak
rodzina, potem Thiago, Arturo, aż w końcu Rafaela, w którego ramionach czuła
się najbezpieczniej na świecie. Jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa.
***
Przepraszam za to, że musiałyście tak długo czekać na ten rozdział. Mam nadzieję, że Was zbytnio nie zawiodłam. ;) Piszcie, co sądzicie o piątce.
*wers tytułowy - "Shape of you" Ed Sheeran
Cieszę się, że pomiędzy Ari a Rafą tak dobrze się układa. Oby jak najdłużej trwała ta sielanka. 😊Mimo, że między nimi wszystko dzieje się tak szybko, to wydają się pewni swoich uczuć. Za to Ania wydaje się być świetną przyjaciółką. Jestem ciekawa, co dalej się wydarzy. Do tego tytułem rozdziału, został fragment piosenki Eda. Idealnie. ❤ Życzę mnóstwa weny i zaczynam wyczekiwać kolejnej części. 😙
OdpowiedzUsuńMogę Ci obiecać, że Ania i Robert zagoszczą tu na dobre. ;)
UsuńTaaaak, ostatnimi czasy pokochałam Eda. XD
Ależ to ich uczucie szybko rozkwita. Myślałam, że na 'kocham Cię' trochę poczekamy, a tu mnie zaskoczyłaś, ale niech im się układa, bo co będzie po Euro? Żyjmy chwilą! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny słońce i życzę Ci weny, weny i jeszcze raz weny. ❤
Jak Ty mnie dobrze znasz, Słońce - co będzie po EURO? ;D Ale masz rację, oni na razie będą żyć chwilą - tylko dokąd ich to zaprowadzi?
UsuńBuziaki! <3
O kurde, nikt tu jak widać na nic nie czeka, ale to lepiej! Uśmiech sam się ciska na usta, kiedy te dwa gołąbeczki tak do siebie gruchają. I nasza Ania, która jest wręcz idealnym materiałem na przyjaciółkę. Swoją drogą Lewandowska wreszcie urodziła! Może przystopują trochę z nimi w internatach, bo mimo, że naprawdę ich lubię, to ta ciąża byla chyba bardziej męcząca dla mnie, niż dla samej Ani, hahahah. Tym oto przyjemnym rozdziałem możemy powitać Klarę ;D <3 do następnego piątku!
OdpowiedzUsuńKlara Lewandowska i Gabi Alcantara już na świecie, więc teraz będzie już spokojniej - aż do następnej ciąży! ;p
UsuńA do Ani w tym opowiadaniu, to możesz się już przyzwyczajać. ;)
Miłość kwitnie ;-) ciekawa jestem czy między nimi zawsze będzie tak cukierkowo? Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńCukierkowo u mnie? ;p
UsuńNo u ciebie moja droga :p przecież nie u mnie xd a jest cukierkowo bo Rafa i miłość jego życia są bajwyraźniej ze sobą szczęśliwi i stąd moje zdanie na temat tego rozdziału ;-)
UsuńRafa jest tu taki... Taki idealny! Mój najukochańszy :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa ile to tylko będzie trwało.. Oby jak najdłużej, no ale.. :D Coś pewnie będzie się musiało posypać..
Czekam na kolejny cukierkowy rozdział :*
Och, jak Ty mnie znasz! ;p
Usuń