XVI: I am nothing without you, on my skin like a tattoo

– No, moja droga! Nie próżnujesz! – zaśmiała się Georgina, próbując przecisnąć się przez wąskie drzwi. Jej brzuch był już naprawdę dużych rozmiarów – Najpierw tydzień na Ibizie, a potem kilka dni w Barcelonie? Powodzi się.
– Oj, Georgie, przecież wiesz, że byłam w Barcelonie na kursie. Tam nie było miejsca na żaden odpoczynek. Mówię ci, nic przyjemnego.
– Nie to, co na Ibizie, co?
– Dokładnie – pokiwała głową.
– Było wziąć ze sobą Isco, to od razu byłoby ci tam lepiej – narzeczona Cristiano pokazała język młodszej kumpeli.
– Masz szczęście, że jesteś w ciąży, bo inaczej bym ci przywaliła – zmierzyła ją wzrokiem.
– Jasne! – chichotała – Dobra, oglądajmy już ten mecz. O, Ann. – uśmiechnęła się szeroko do Lewej – Dziękuję za wodę, kochanie.
                Ludzie krzyczeli i skakali, dopingując Galaktycznych w walce z Bayernem, ale Ariadna siedziała. Zacisnęła mocno powieki i wzięła głęboki wdech. Nie wiedziała, co się działo. Kręciło jej się w głowie, odgłosy wokół niej przycichały. Siedząca obok mistrzyni karate, z niepokojem spojrzała na młodą Polkę. Chwyciła ją za dłoń i pochyliła się lekko.
– Ajka? Wszystko dobrze? – zmarszczyła brwi – Ajka?! – potrząsnęła jej ramieniem.
– Ari?! – przeraziła się ciężarna.
                Ale Hakowska nie potrafiła w jakikolwiek sposób zareagować. Przed oczami miała ciemność i czuła, jak ziemia się spod niej osuwa.

***

                W czterdziestej minucie meczu zapanowało pewne zamieszanie. Z trybuny kogoś wyniesiono. Zinedine dostał informację o zdarzeniu i bardzo się zdenerwował. Nie miał pojęcia, jak się zachować.
Bayern wykopał piłkę na aut, więc kiedy Sergio podszedł do linii bocznej, by wykonać wyrzut, trener szepnął mu coś na ucho. Ramos zrobił wielkie oczy, rzucił piłkę, po czym wbiegł na murawę i od razu przemieścił się w kierunku Lewego. Spojrzał na niego smutnym wzrokiem.
– To zamieszanie na trybunach to Ari. Zabrali ją do szpitala.
– Że co, kurwa?! – stanął jak wryty i wytrzeszczył oczy – Skąd ty to wiesz?
– Trener powiedział. – westchnął – Anna pojechała za nią do szpitala.
                Gdy arbiter zagwizdał przeciągle, oznajmiając koniec pierwszej połowy spotkania Ligi Mistrzów, napastnik natychmiast zgarnął kapitana drużyny i postanowił go wypytać.
– Ale co się stało? Jak to ją zabrali? Przecież nie zabiera się ludzi do szpitala ot tak sobie? – martwił się.
– Ej, Rob, nie wiesz co to za kocioł był na trybunach przed chwilą? – spytał zziajany Vidal, dołączając do nich.
– To Ajka – rzucił wściekle do kolegi z byłej drużyny.
– Co? – przestraszył się – Co ty pleciesz, stary? Jak to Ari?!
– Nie wiem! – wydarł się – Trenerze! Niech trener zaczeka! – krzyknął do Francuza.
– Robert, pogadamy w szatni – chciał go objąć ramieniem, ale Polak mu się wyrwał.
– Nie! Proszę mi powiedzieć, czy to prawda, że karetka zabrała Ajkę do szpitala?
– Robert… – westchnął, spoglądając na stojącego razem z nimi Arturo – Tak. Anna zgłosiła Alejandro, że Ari zemdlała. Alejandro wysłał sanitariuszy, a tamci zabrali ją do karetki i zawieźli do szpitala.
– Zemdlała? – powiedzieli jednocześnie Robert i Arturo.
– Tak. Nie wiem dlaczego, nie pytajcie mnie o to. Po meczu możecie jechać do szpitala i tam powinniście dowiedzieć się więcej.
– Na pewno pojadę.
– Ja też – rzucił pewnie Chilijczyk.
– A wy nie wracacie od razu po meczu? – zauważył Polak.
– Jakoś to załatwię z trenerem. On też uwielbia Ari, więc pewnie to nie będzie problem.

***

– Także wiecie, co macie robić? No to gramy, gramy! – Ancelotti zagrzewał swoją drużynę do walki.
– Trenerze? – odezwał się głośno Vidal.
– Co jest, Arturo?
– Czy ja mógłbym po meczu udać się do jednego z tutejszych szpitali? – spytał niepewnie.
– Ale coś się stało? Coś cię boli? Dlaczego wcześniej nic nie mówiłeś?! – zdenerwował się Włoch.
– Nie, trenerze. Ja się czuję fizycznie bardzo dobrze.
– Więc po jaką cholerę chcesz jechać do szpitala?
– Bo zauważył pan trener, że coś złego się stało na trybunie? Taki zamęt był – tłumaczył, zawzięcie wymachując dłońmi.
– No tak – przytaknął.
– To Ari.
– Co Ari?
– Ari. Zemdlała, straciła przytomność i zawieźli ją do szpitala. Nie wiadomo dlaczego i co z nią. – głos mu się łamał – Trenerze, ja muszę!
– Nie no, w takim wypadku… Jasne, jedź. I daj mi proszę znać co i jak, jak tylko się czegoś dowiesz.

***
               
                Lewandowska siedziała na szpitalnym korytarzu i przygryzała nerwowo wargę. Co chwilę zaciskała pięści i je rozluźniała. Nie potrafiła zrozumieć, co się stało. Przecież Ajka od zawsze była okazem zdrowia! A tu tak nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki straciła przytomność? Nie, coś tu było nie tak. Wyraźnie nie tak.
Jej rozmyślania zostały nagle przerwane przez wyjście lekarza z sali młodej Polki.
– Panie doktorze, – podniosła się szybko z krzesełka i ruszyła ku około pięćdziesięcioletniemu mężczyźnie – co z nią?
– Pani jest kimś z rodziny? – spojrzał na nią podejrzanie.
– Tak, tak. – rzuciła – Siostrą jestem – wyłamywała sobie palce, co nie uszło uwadze Hiszpana.
– Dobrze. – westchnął i zaprosił ją gestem dłoni – Zapraszam panią do gabinetu.
– Czy to coś poważnego? – Anna była przerażona stanem przyjaciółki.
– Proszę pani… – zasiadł na skórzanym fotelu za biurkiem – Panienka Ariadna odzyskała już przytomność…
– Uff, co za ulga. Całe szczęście. Ale co spowodowało utratę przytomności, panie doktorze?
– Czy panienka Ariadna mieszka sama? – spytał zaskakująco.
– Nie. – zaprzeczyła – Mieszka ze mną i moim mężem.
– W porządku. A czy w ostatnim czasie nie zachowywała się jakoś…inaczej niż zwykle? Nie była zdenerwowana?
– Nie bardziej niż w ciągu ostatnich miesięcy. Wie pan, niedawno rozpoczęła naukę na uniwersytecie w tym mieście i początkowo było trochę trudno przestawić się na inny tryb.
– A ostatni tydzień? Był jakiś inny? Zwłaszcza jeśli chodzi o dziś i wczoraj?
– Cóż… – zmarszczyła brwi – Ariadna przebywała na tygodniowym szkoleniu w Barcelonie i wróciła do miasta dopiero dziś rano. Mąż odebrał ją o siódmej z lotniska, a potem pojechał na trening…
– A pani? Gdzie pani była?
– Jakieś cztery godziny temu wróciłam z Polski.
– Czyli od rana panienka Ariadna była sama?
– Owszem – powiedziała ostrożnie.
– I nie wiecie państwo, co robiła?
– Nie, nawet jeszcze nie zdążyłyśmy porozmawiać, bo od razu pojechałyśmy na mecz… – urwała – Ale panie doktorze, czy coś się jej stało?
– Przyczyną zasłabnięcia było wycieńczenie organizmu. – westchnął – Pani siostra przyznała, że od pięciu dni jedynie piła wodę i jeden koktajl dziennie. Samo to nie powinno dać w normalnych warunkach aż takich „efektów”, – namalował w powietrzu cudzysłów – jednak pacjentka połączyła to z ogromnym wysiłkiem fizycznym. Organizm zaczął się buntować tak srogiemu traktowaniu i dlatego tu jesteśmy – wyjaśnił.
– Nie wiedziałam, że… – urwała i cała posmutniała.
– Spokojnie. – posłał jej lekki uśmiech – Wszystko będzie w porządku. Oczywiście o ile pacjentka zacznie się normalnie odżywiać. I zmniejszy intensywność treningów. – spojrzał jej prosto w oczy – Proszę o nią zadbać. Być może to, co się stało, ma jakieś głębsze podłoże.
– Oczywiście, panie doktorze. – pokiwała głową – A czy można do niej wejść?
– Tak. – odrzekł, wyszedłszy z gabinetu – Ale proszę jej nie przemęczać, panowie – puścił oczko, stojącym pod drzwiami piłkarzom.

***

– Ajka, Jezu, nawet nie wiesz, jak nas wystraszyłaś – Robert usiadł na stołeczku i złapał przyjaciółkę za rękę.
– Przepraszam. – wyszeptała – Nie chciałam was denerwować.
– Ajka, coś ty dobrego nawywijała, co? – na skraju łóżka usiadła karateczka – Jeden koktajl dziennie? Zwariowałaś?
– Daj spokój. Ludzie przechodzą na głodówkę i żyją – wzruszyła ramionami.
– Tak, ale nie łączą tego z ogromnym wysiłkiem fizycznym. Swoją drogą… – zmrużyła oczy – Co to był za wysiłek? Konkretnie?
– Rano jogging – westchnęła.
– Mhm, a dalej?
– 15/7. Całość oprócz szóstki. Potem wypiłam koktajl. Zdenerwowałam się i postanowiłam to jakoś rozładować. Zrobiłam Karate Cardio. Nie pomogło, więc zrobiłam też Military. A na koniec spędziłam godzinkę na siłowni.
– Co?! – krzyknął Robert – Czyś ty zwariowała?!
– Robert…
– Nie, Ajka! Jak mogłaś być tak lekkomyślna? Nie no, nie wierzę. – przeczesywał palcami włosy, chodząc nerwowo po sali – Jogging, trzy ostre treningi i jeszcze było jej mało. Nie no, trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! – zatrzymał się tuż przy łóżku – Co cię tak zdenerwowało w Madrycie, że zgłupiałaś? – on pytał poważnie.
– Kochanie, ja myślę, że to się zaczęło już w Barcelonie. – Lewandowska spojrzała na męża – Prawda? – zapytała dziewczyny.
– Tak, Ania ma rację. – odwróciła wzrok – Ja… Ten tydzień był naprawdę trudny. To miasto…
– Przecież zawsze kochałaś Barcelonę? – zdziwiła się Anka.
– Tak, ale… – urwała.
– Rafinha. – dokończył za nią piłkarz – To o niego chodzi, prawda? Spotkałaś go?
– Spotkałam to za duże słowo. – prychnęła – Widziałam go. Jak spacerował. Nie był sam. Taki szczęśliwy. I te wszystkie plotki, że kogoś ma… – pojedyncza łza spłynęła jej po policzku – To tak bolało – wyszeptała.
– Ari, wszystko będzie dobrze, zobaczysz – przytuliła ją przyjaciółka.
– Przepraszam – wychlipiała.

***

– I co z nią? – spytał wyraźnie zmartwiony Vidal.
– A ty co tu robisz? – Lewy spojrzał gniewnie na Thiago – Po co tu przyjechałeś, Alcântara? Chcesz się jeszcze na niej wyżyć?!
– Nie mów tak. – zaoponował – Dobrze wiesz, że Ari jest dla mnie jak siostra… – nie dane mu było dokończyć.
– Jak siostra której się wyrzekłeś i zwyzywałeś? – zaśmiał się perfidnie – Daj sobie z tym spokój.
– Ej, panowie, spokój! To nie czas ani miejsce. – przeszkodził im Chilijczyk – Co z nią?
– Zemdlała z wycieńczenia – westchnął, po czym usiadł na jednym z krzesełek, a piłkarze poszli w jego ślady.
– Z wycieńczenia? – zdziwili się – Jak to? Przecież Ari zawsze miała hopla na punkcie zdrowego odżywiania…
– Tak, ale… No co ja ci mogę, Arturo, powiedzieć? Od pięciu dni nie jadła. Ale oczywiście o treningach nie zapomniała. A dzisiaj już z wysiłkiem przesadziła i wylądowała tutaj – schował twarz w dłoniach.
– Coś się musiało stać, że tak postąpiła – zauważył Thiago.
– Tak, twój brat.
– Co mój brat? – zmarszczył czoło.
– Przez tydzień Ajka była w Barcelonie. Widziała Rafaela. A te plotki na jego temat kompletnie ją dobiły.
– Przecież to ona go zostawiła bez słowa. Nie ma prawa oczekiwać, że Rafa nie ułoży sobie życia, że będzie nieszczęśliwy! – obruszył się.
– Dobrze wiesz, że zostawiła go, bo bała się związku na odległość – warknął.
– To jej nie usprawiedliwia, Robert!
– Posłuchaj, Thiago, ja nie popieram tego, co zrobiła Ajka. Ale spróbuj ją zrozumieć. Myślisz, że związek na odległość jest łatwy? Że związek z piłkarzem jest łatwy? – spojrzał na młodszego kolegę – Stary, my żyjemy w ciągłych rozjazdach. Moja Anka czy twoja Júlia mogą jeździć z nami, ale studentka? To ją przerosło.
– Nic mu nie powiedziała – odparł z wyrzutem.
– Bała się, że zobaczy ból w jego oczach. – na chwilę zaległą cisza – Nie chcę jej tłumaczyć. Po prostu… To co się dzisiaj stało… Ona go nadal kocha. – Alcântara spojrzał na niego przenikliwie – Wiem, bo kiedyś zapytałem. Nie zaprzeczyła, a z oczu pociekła jej łza. Zresztą, jak mi nie wierzysz, to przyjrzyj się dokładnie jej tatuażowi na plecach. To nie może być zbieg okoliczności, Thiago.

                W drodze powrotnej do Monachium starszy z braci Alcântara nie mógł się na niczym skupić. Cały czas chodziły mu po głowie słowa Polaka. Nie rozumiał, co miał do tego wszystkiego tatuaż Ariadny? Pokręcił głową, wyciągając z kieszeni spodni swój telefon. Szybko uruchomił Instagram i odszukał konto Hakowskiej. Przerzucał kolejne zdjęcia, szukając tego właściwego.
Aż w końcu znalazł. To był repost z konta Isco. Fotografia ukazywała blondynkę, leżącą na brzuchu na jakiejś plaży. Lekko pofalowane włosy miała zgarnięte na lewą stronę tak, że odkryte były całe plecy. A na nich sporych rozmiarów malunek. Dokładnie między łopatkami była piękna róża, otoczona najpierw drobnymi, a potem większymi liśćmi. Pośrodku spod róży wynurzał się okrąg, a spod niego trójkąt – oba przyozdobione przeróżnymi wzorkami nawiązującymi do mandali. Pod trójkątem zaczynał się kolejny, mniejszy, tym razem odwrócony podstawą w stronę róży. Trójkącik łączył się z kolei z delikatną, graficzną strzałą, pod którą znajdowały się jeszcze dwie kropeczki, ułożone pionowo. A pod nimi widniała cyfra 12. Od większych liści ciągnęły się delikatne łańcuszki, łączące się z figurami pośrodku. Każdy łańcuszek wydawał się być inny. Thiago zmrużył oczy i zaczął liczyć – było ich dokładnie dwanaście. Po chwili dojrzał jeszcze coś – z lewej strony, na jednym z łańcuszków niejako zawieszone było wykaligrafowane R, a po prawej stronie malunku tak samo zawieszona była literka A.

– O Boże… Ari… – wyszeptał, głaszcząc ekran, który nadal ukazywał dzieło sztuki wykonane przez specjalistę ze stolicy.

***
Tada! :p
Pierwszy w tym roku i to nawet całkiem długi :D

*wers tytułowy - "Tattoo" Cheryl

Komentarze

  1. O Boże, o Boże... Nie wiem co powiedzieć.. Ari musiała być naprawdę mocno przybita widokiem ukochanego Brazylijczyka z inną dziewczyną, jeśli doprowadziła siebie aż do takiego stanu.. Ale gdyby porozmawiała szczerze z Alcantarą to może jakoś daliby sobie radę... Nie wiem.. Nie wiem.. Ale czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że Rafa pojawi się tutaj szybciej niż się tego spodziewacie ;)

      Usuń
  2. Ajka.. Co ona zrobiła? Kurcze, nie dziwię się jej reakcji, bo mnie serce też pewnie by zabolało, ale doprowadzać się do takiego stanu? Może to była koleżanka czy coś.. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia i Thiago poinformuje brata o stanie Polki.
    Do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest ostatni rozdział pisany że szpitala - tyle mogę zdradzić :p

      Usuń
  3. komentuje i czytam dość późno, ale nie miej mi za zle. No to niezle się Ari załatwiła, oby z jej zdrowiem było już wszystko dobrze i żeby nie zamęczała się już tak. :c czekam na next, kochana <3 ciesze się, ze tu wróciłaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że nie mam Ci tego za złe, kochana! Ja też się cieszę, że wróciłam ;D

      Usuń
  4. Georgina <3 Nie lubie CR7, ale ją ubóstwam, więc cieszę sie, że pojawiła się w Twoim opowiadaniu :* Co do Ari...lenie jej się należy. Fakt faktem, miłość jest męcząca, ale narażać swoje zdrowie...Powinna zacząć o siebie dbać, ale patrząc po Twoim komentarzu tak się nie stanie, więc niech Rafa lepiej szybciutko się pojawi i wyprostuje tą sytuację...Właśnie, Rafa! Ja mam nadzieję, że Thiago zachowa się jak na dorosłego faceta przystało i powiadomi brata i trząśnie nim żeby zaczął myśleć. Oj to opowiadanie dostarcza tyle emocji, jest takie życiowe, zresztą jak wszystkie Twoje dzieła ;) :* Oczywiście czekam na nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, tatuaż Ari musi być piękny ❤ Fajnie brzmi ten wzór i chyba zapisze go na listę moich zaplanowanych tatuaży :p ❤

      Usuń
    2. Ja też polubiłam Georginę XD A Rafa... Będzie, ale chyba nie z takiego powodu, jak myślicie.

      Usuń
  5. Mój Boziuu kochany! Co to był za rozdział...fiu fiu *.* OJ AJKA AJKA! Aż sama się wystraszyłam! Mega rozdział(jak każdy) no i ten tatuaż...a mogę spytać czy masz może zdjęcie? haha Jest śliczny jak cała ta historia!♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, niestety nie mam zdjęcia, bo tylko inspirowałam się pewnym tatuażem, który "podkręciłam". :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty