XXVII: And there’s meaning to everything we’ve done


                W poniedziałek dwudziestego ósmego maja wieczorem zameldowaliśmy się w jednym z najlepszych hoteli w Tel Awiw. Rafael zabrał nasze walizki i wsiedliśmy do windy, która zawiozła nas na trzecie piętro. Weszliśmy do apartamentu i od razu rzuciliśmy się na wielką sofę, która stała na środku salonu.
                Pomimo faktu, że mieszkaliśmy na co dzień w słonecznej Hiszpanii, tutejszy upał był dla nas ciężki do zniesienia. Już sama droga z samolotu do taksówki okazała się być męczącą! Na całe szczęście dzisiaj mieliśmy już luzik. Za to jutro odbywać się miała imprezka przedślubna, na której poznamy większość gości.

                O poranku obudziły nas promienie słoneczne wpadające przez oszkloną ścianę oddzielającą nas od balkonu. Przeciągnęłam się leniwie i przewróciłam na bok. Otworzyłam oczy i pogłaskałam głowę piłkarza, śpiącego obok mnie. To było dziwne uczucie obudzić się obok faceta, którym nie był Francisco. Czułam się podle z tym, co robiłam, ale nie byłam w stanie zaprzestać schadzek z Alarcónem. W sumie nie tylko schadzek, bo nasza relacja nie była oparta wyłącznie na seksie, jak to w większości romansów wygląda. My praktycznie razem mieszkaliśmy i wychowywaliśmy wspólnie dziecko. Och, to wszystko było takie poplątane!
– Gapisz się – wychrypiał Brazylijczyk, uśmiechając się do mnie.
– Dzień dobry. – złożyłam delikatny pocałunek na jego wargach – Jak się spało?
– Bardzo dobrze. – wyszczerzył się, otwierając oczy – W końcu razem! – przeciągnął się seksownie, przysuwając mnie do siebie – Naprawdę nie możesz lecieć ze mną po powrocie do Brazylii? – posmutniał.
– Wiesz, że obiecałam Isco, że zajmę się Juniorem.
– A jego rodzice nie mogą tego zrobić? Poza tym, dziecko ma też matkę – zauważył.
– Ona w ogóle nie poczuwa się do jakiejkolwiek odpowiedzialności względem małego. – westchnęłam – A mama Francisco chce jechać na mistrzostwa… Poprosił mnie, czy nie zajęłabym się małym… Nie mogłam odmówić. To słodkie dziecko, Rafa.
– No dobra, powiedzmy, że rozumiem. Ważne, że chociaż teraz mamy chwilę dla siebie.

***
– Ugh, głupia sukienka! – przeklinałam pod nosem, próbując poradzić sobie z zamkiem.
– Zostaw, nie szarp. – do łazienki nagle wszedł mój chłopak – Daj, ja zapnę. – chwycił suwak i zwinnie sobie poradził z zasunięciem – Widzisz? Nie trzeba się od razu denerwować. – ucałował mnie w kark, po czym objął w pasie i oparł brodę o mój bark. Byłam ubrana w białą sukienkę, mocno wyciętą po bokach, ściśle opinającą mój biust i biodra. Niżej, nieco luźniejsza kończyła się na wysokości kostek. Włosy zaplotłam w luźnego kłosa, lekko pomalowałam oczy. Nieduże kolczyki i bransoletka z kamyczków przypominających biały marmur dopełniała stylizację – Pięknie wyglądasz, skarbie.
– Ty też się świetnie prezentujesz – posłałam szeroki uśmiech mężczyźnie, który miał na sobie beżowe spodenki do kolana, białą podkoszulkę, a na niej rozpiętą białą koszulę z krótkim rękawem.
                Państwo młodzi zażyczyli sobie, żebyśmy dzisiaj wszyscy zjawili się w białych, ewentualnie bardzo jasnych strojach. Nie wypadało nam się wyłamać, dlatego niczym wyjęci z greckiej wyspy, opuściliśmy pokój, udając się w umówione miejsce.
                Nie spodziewałam się aż tylu osób. Wszyscy goście się już zjechali i zaczęli świętować zaślubiny pięknej pary, jaką niewątpliwie stanowili Coral i Sergi. Zamieniłam z nimi kilka słów. Z Coral widziałyśmy się wcześniej może ze dwa razy na trybunach. Z Sergim trochę więcej, bo często wpadał do Rafaela, żeby pograć na konsoli.
– Chodź, Ari, poznasz w końcu Marca i Meli – pociągnął mnie w kierunku Bartry i jego żony. Przedstawił nas sobie, a potem Muniesa dokądś porwał obu piłkarzy, więc zostałam z dziennikarką i Sarą.
                Ku mojemu zaskoczeniu, szybko odnalazłyśmy z dziewczynami wspólny język. Zwłaszcza z Melissą, która miała podobne zainteresowania do moich. Znalazłyśmy więc nieco cichszy kącik, w którym usiadłyśmy i wymieniałyśmy się naszymi uwagami i spostrzeżeniami na różne tematy. Czas płynął nam niemiłosiernie szybko, a my nawet nie zauważyłyśmy, kiedy zrobiło się ciemno!
– Wow, ale się zagadałyśmy! – otworzyłam szeroko oczy, spoglądając na zegarek w telefonie.
– Widzę, że chyba się polubiłyście – podszedł do nas lekko podchmielony Marc i przyjaźnie objął.
– Tak, ale widzę, że wy też nie próżnowaliście – zmierzyła go wzrokiem Meli.
– Kochanie, tylko jedno piwko! – pisnął – No dobra, może dwa. Ale słowo, że nie więcej niż trzy! – czknął.
– Mhm, to my chyba podziękujemy i pójdziemy do pokoju. – brunetka chwyciła męża za rękę i pociągnęła w kierunku hotelu – Bardzo miło się z tobą rozmawiało, Ari. Koniecznie musimy się jeszcze zgadać – pomachali nam na odchodne.
– Pa! – odmachałam.
– Do jutra! – rzucił za nimi Rafa, a potem odwrócił się w moją stronę. Objął mnie i zaczął poruszać nami w rytm muzyki – Może i my się zmyjemy? – zapytał, składając soczyste pocałunki wzdłuż mojej szyi.
– Chcesz już iść spać?
– Zdecydowanie nie miałem na myśli snu, Ari. – pokręcił głową – Miałem na myśli wręcz mały trening. – zjechał dłońmi na mój tyłek – Mam na ciebie wielką ochotę, mała.
                Nie słysząc mojego protestu, ujął moją dłoń i prowadził do naszego apartamentu. Przez całą drogę nie szczędził mi czułych pocałunków. Coraz bardziej mnie rozkręcał. Kiedy w końcu dotarliśmy do naszej sypialni, w mgnieniu oka pozbył się ze mnie sukienki. Popchnął mnie na łóżko i całował każdy fragment mojego ciała. Rozkoszowałam się jego dotykiem, doskonale wiedząc, że to są nasze ostatnie chwile. Chciałam się nim nacieszyć. Zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami…

***
                Dzień zaślubin był słoneczny i ciepły, aczkolwiek nie było już tak upalnie jak w poniedziałek. Dlatego też panowie dali radę wytrzymać (chociaż trochę) w marynarkach. Coral wyglądała przepięknie. Pomyślałam nawet przez chwilę, że też chciałabym mieć taką suknię na swoim ślubie. Do czego jednak było baaaardzo daleko.
                Isco – tak jak prosiłam – nie odzywał się, by nie wzbudzać podejrzeń Rafaela. Próbowałam zachowywać się swobodnie, jednak cały czas z tyłu głowy miałam to, jak mu powiedzieć o tym, że musimy się rozstać. Wiedziałam jedno – to na pewno nie będzie łatwe. Tym razem musiałam się jednak zmierzyć z nim twarzą w twarz. Nie mogłam uciec jak dwa lata temu.
                Ceremonia przebiegła spokojnie i miło. Koledzy Sergiego byli dla mnie bardzo mili. Ich partnerki także przyjęły mnie z otwartymi ramionami. Z kolei sam Rafa na każdym kroku okazywał mi czułość. Obejmował mnie, całował. Zabawiał rozmową i tańcem. Cały czas chciał mnie mieć przy sobie. Czy to na imprezie, czy to w hotelu… A ja?
A ja nie potrafiłam mu tego zrobić. Nie potrafiłam mu powiedzieć, że sypiam z Isco i chcę do niego odejść.
Nie potrafiłam.
I nie zrobiłam tego.
Wiedziałam, że wyniknie z tego awantura, ale…
…nie mogłam.


***
* wers tytułowy - "Make believe" Mannei

Ups. 😂 Miało być inaczej, a wyszło tak... To już ostatni rozdział tej historii, ale nie płaczcie! Przed Wami jeszcze truskawka na torcie (Hajto - mój mistrz XD) - epilog! Jak widzicie, na tę chwilę tak naprawdę nic się nie rozwiązało - wszystko wydarzy się w epilogu, który będzie (jak na mnie) dość długi. Pobędziecie trochę z Ari, trochę z Rafaelem, a trochę z Isco...
Niemniej jednak, to opowiadanie dobiega końca. Myślałam, że po nim pożegnam się z pisaniem. Lecz ktoś mi tak ględził - tak, Oliwia, mowa o Tobie 😜💛 No i wychodzi na to, że nadal będę "tworzyć" - a przynajmniej taki jest plan. XD
Więc zapraszam na przygotowaną już stronę - zapisujcie sobie, a ja niebawem coś tam wstawię.
https://pink-skies-bcn.blogspot.com/
Buziaki!

Komentarze

  1. Dotarłam tu.. Po jakim czasie.. tak to jest jak się sprawdza 24 strony rozdziału i dopisuje kolejne 1,5, jakby 24 to było mało.. Przeczytałam ten rozdział i po tym, nad czym się męczyłam ostatnimi godzinami, stał sie naprawdę krótki i mikruśny.
    Ale koniec o mnie, bo tylko o mnie i o mnie.. W sume mogłabym tak jeszcze o sobie, ale to będzie już nudne. (Widzisz? Znów piszę komentarz w nocy, a obiecałam sobie po ostatnim, że to już nigdy więcej nie nastąpi...)(sorry..)
    Myślałam, że bierze mnie dzisiaj alergia, bo zapomniałam ostatnio wziąć tabletki (UPS, TO TAK JAK ARI I TERAZ BĘDZIE W CIĄŻY BO KTOŚ JĄ WŁAŚNIE ZAPYLIŁ, HEHE)(ja na alergię, żeby było jasne. Ona nie. Że alergia m.in na pyłki i że zapylił.. Że taki tam.. żarcik . He he.), ale mój zapchany nos odetkał się przy głośnym, mocnym wdechu zaraz po zdaniu "Zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami…"
    Drogi Bloggerze, dlaczego nie da się w komentarzach publikować memów? Znalazłaby sie setka. (na priv ci trochę wyślę, żebyś dobrze odebrała moją irytację, a właściwie bezsilność na to...to...co tu..się.. tego.......)
    Pytałaś sie mnie ostatnio o moje teorie odnośnie tytułu. Mam kilka, ale nie wiem, czy pamiętam wszystkie (piszę tak, żeby pod epilogiem napisać " wiedziałam od początku!")
    A więc moje interpretacje (chciałaś sama, prosz bardzo)
    Miłość jak ogień:
    -gorąca-Hiszpania... No teraz Tel Awiw.
    -chluśniesz wodą i nie ma-niestała. Tak jak w stosunku do (w sumie biednych) bohaterów Isco i Rafy. Jak jest z Isco to go kocha a Rafy w sumie nie, a jak jest z Rafą, to jednak go kocha, a Isco..no cóż, tylko o Juniorze pomyślała. (nie chodzi mi o pedofilię...)(że się musi nim zająć po prostu)(czy mój przegrzany mózg jest tak przegrzany, że nie ratuję swojej przegranej sytuacji...?)
    -przenosi się - z jednego na drugiego
    -może spalić, zniszczyć -wszystkich po kolei. Ari, Isco x2, Rafę. Nikt tak naprawdę nie jest tu w pełni szczęśliwy, gdy nie ma tej miłości w 100%.
    -może wygasnąć samoistnie-to już by było naprawdę zabawne, gdyby stwierdziła, że tak naprawdę nie kocha żadnego z nich. Albo taki przegryw, że to Isco i Rafa z niej zrezygnują i dadzą na koniec kosza.
    -zabija-zabicie bohaterów na koniec? ...^^
    -gorąca {po raz 2}-jako sami panowie piłkarze, na co komu Hiszpania. No i jako samo uczucie.
    -pozostawia po sobie ofiary -bo umówmy się, ktoś na pewno będzie cierpiał. .....Chyba, że zrobisz ich wszystkich szczęśliwą rodzinką i zamieszkają w jednym, wielkim domku, Isco x2, Rafa i Ari w ciązy z Rafą.. ostatnio czytałaś jakieś patologiczne książki, więc..? Why not?
    -parzy -ktoś się sparzy na swoim uczuciu, wierze w uczucie drugiej osoby. Stawiam, że to właśnie będzie albo jeden albo drugi pan (przy opcji, że wybierze jednego z nich albo żadnego z nich), bo jednak oboje coś do niej czują..ale mogą się zawieść..zdziwić..
    -silna jako żywioł-może zniszczyć bohaterów, albo też sprawić, że to oni staną się żywiołem i pochłoną wszystko dookoła.. (jak ciężarna Ari lodówkę w nocy z całą zawartością)
    No i z uwagi na fakt, że przysypiam, to resztę teorii zachowam na epilog. Coś na pewno trafię. Oczywiście zaobserwuję zaraz nowe opowiadanie, ja już wiem, że to będzie coś świetnego i zacieram rączki. Pozdrawiam Oliwię, wspaniale, że cię do tego namówiła. Fantastyczna, mądra, miła, sympatyczna, skromna i zna się na prawdziwym talencie.
    Ale to szybko minęło, że już epilog.. Te dzieci tak szybko dorastają.. Jestem ogromnie ciekawa zakończenia, wiem, że na pewno zaskoczy i będzie piekielnie dobre. A propos piekła do interpretacji.
    -ogień, piekło-grzech. Ari ty diabełku, będziesz się smażyć jak naleśnik na patelni!!😈😈😈
    Znowu będziesz się śmiała z moich komentarzy.. Jeszcze pomyślisz, że mam nocne libacje i dlatego tak piszę..a mi po prostu chce się spać.. :( (lepiej doceń, że tu siedzę, czytam i piszę!)
    Chyba mniej więcej napisałam co chciałam. Obiecuję, że na epilog się wyśpię i napiszę coś ckliwego o końcu, rozstaniu, pustce w duszy i sercu itd. Tymczasem zmykam spać!
    Czekam oczywiście też na nowości! Buziaki!! ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ doceniam! :p
      Nie wiem, dlaczego sie uparłaś że to z Rafą będzie w ciąży, no ale okay xd
      Coś może trafisz - poniekąd, ale na pewno nie będzie to takie oczywiste.. Oczywisty będzie tylko opieprz, których zapewne zgarnę od Ciebie. 😜
      Buziaki! ❤️

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału. Teraz zgłupiałam totalnie, aże Ari pokomplikowała swoje życie jeszcze bardziej. Trochę się dziewczynie nir dziwię, bo sama nie potrafiłabym zerwać z chłopakiem, który jest tak dobry i opiekuńczy, a na dodatek zakochany, jak skąd to kosmosu.
    Fajnie, że pojawił się Marc z Meli, chociażby na momencik.
    Jestem niezwykle ciekawa, jak to zakończysz. Czekam na tą truskawkę na torcie (Hajto - również mój mistrz 😂).
    Buziak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiedziałam, jak to tutaj załatwić, więc... Tak wyszło. ;)

      Usuń
  3. Jak ja ją doskonale znam! Jakby to miało nie zabrzmieć haha. Wiedziałam, że nie będzie w stanie rozstać się z Alcantarą. Pytanie tylko ... dlaczego? Kurde co raz bardziej moja teoria o wpadce z Brazylijczykiem wydaje się być prawdopodobna - albo grasz mi na nosie :P Z niecierpliwością czekam na epilog, bo po tym rozdziale mam jeszcze większy mętlik niż dotychczas ;D Ugh, nie daj mi długo czekać! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Nie mogę ani potwierdzić Twojej teorii, ani jej zaprzeczyć. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za zakończenie ;p

      Usuń
    2. Zabić Cię nie zabiję, ale na pewno będę miała wielkie LOL na twarzy :D Tego jestem pewna!

      Usuń
  4. nadrobiłam wszystko! wybacz opóźnienie - przeprosić muszę od razu :((
    Ari sama chyba nie wie czego chce... jestem za Isco, ale ona tak rani Rafę :( zal mi w sumie ich obu, bo kiedy niby już wie kogo chce i kogo prawdziwie kocha, to jednak tchórzy i nie potrafi zakończyć związku z Rafą. Jestem ciekawa jak to rozwiążesz, kochana! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba uda mi się Was zaskoczyć zakończeniem ;p

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty