XVII: Porque esta soledad la estoy pasando a sangre fría y esto es una agonía
Jeszcze godzinę temu nie była pewna, czy
postępowała właściwie, lecz wchodząc na Santiago Bernabeu już wiedziała, że to
właśnie w tym miejscu powinna teraz się znajdować. Przywitała się serdecznie z
żonami i dziewczynami piłkarzy, uścisnęła dłoń prezydentowi, po czym chwyciła
Juniora na ręce i podeszła do barierki. Zaciągnęła się zapachem murawy i krwiobójczego
pojedynku, który obejrzy zapewne wiele milionów ludzi na całym globie.
Uśmiechnęła się, kiedy jej policzka dotknął malec.
– W końcu się uśmiechasz, ciociu – wtulił się w jej szyję.
– Bo jestem szczęśliwa, słoneczko. – ucałowała jego główkę – W końcu
mogę zobaczyć El Clásico na żywo. – westchnęła – Nie jest ci zimno?
– Nie – odpowiedział, bawiąc się jej włosami.
Gdy arbiter
rozpoczął mecz, w Ariadnie coś jakby się obudziło. Serce zaczęło jej bić
szybciej i łapała się na tym, że uśmiechała się sama do siebie, kiedy tylko
barcelońska dwunastka miała pod nogami piłkę. Dla Polki nie liczyło się teraz
nic innego. On tu był i grał. A ona mogła mu się bezkarnie przyglądać. Jak na
jego czole pojawiały się kolejne kropelki potu. Jak przy każdym ruchu uwidaczniały
się jego mięśnie nóg. Jak przeczesywał dłonią niesforne włosy. Aż w końcu jak
się cieszył ze strzelonego przez Leo w 26. minucie spotkania gola. To właśnie
takiego chciała go widzieć – radosnego, szczęśliwego.
W 42. minucie Królewscy mieli szansę wyrównać,
ale kilka sekund po udanej obronie ze strony ter Stegena to goście z Katalonii
ruszyli z kontrą. Od obrońców piłkę otrzymał Rafinha. Przebiegł z nią kilka
metrów, po czym padł jak długi. Carvajal ściął go równo z trawą. Brazylijczyk
nie podnosił się. Trzymał się za prawe kolano i wykrzywiał twarz w grymasie
bólu. Na boisko wbiegli medycy Blaugrany. Po pewnej chwili piłkarz opuścił
boisko na noszach. Hakowska nie zdawała sobie sprawy z tego, kiedy wstała, ani
kiedy zakryła usta dłońmi. Zacisnęła zęby i poczuła jedną, spływającą z jej oka
łzę. Pokręciła głową, po czym podbiegła do jednego z pracowników klubu.
– Jorge, musisz się dowiedzieć, co się z nim dzieje!
– Ale panienko, ja…
– Do cholery, Jorge! Dowiedz się, co z nim, a jeśli dokądś go zabierają,
to masz wiedzieć dokąd! – krzyczała.
– Dobrze. – pokiwał głową, po czym odszedł na bok i rozmawiał z kimś
przez krótkofalówkę – Zabierają go do naszej kliniki, panienko.
– Dziękuję, Jorge. – posłała mu słaby uśmiech – Dziękuję. – wróciła
szybko na swoje miejsce i ucałowała Francisco Jr – Ania, zabierają go do
kliniki. – pociągnęła nosem – Ja muszę tam pojechać. Rozumiesz, prawda?
– Pewnie, że tak. – pokiwała głową – Zajmę się Juniorem. Nie przejmuj
się, będzie dobrze – przytuliła ją.
Kwadrans później
blondynka siedziała już na korytarzu przed salą, w której leżał Alcântara.
Pielęgniarki ją wpuściły, bo powiedziała, że jest narzeczoną poszkodowanego. Chodziła
w tę i z powrotem, czekając na lekarza.
– Panie doktorze, co z nim? – zapytała, kiedy w zasięgu jej wzroku
pojawił się lekko przyprószony siwizną mężczyzna.
– A pani to…?
– Jestem jego narzeczoną – odparła bez zająknięcia.
– Wie pani… – westchnął – Uderzył się mocno w głowę, kiedy upadał.
Zaraz zabierzemy go na tomograf, żeby sprawdzić, czy nie doszło do jakichś
wewnętrznych obrażeń, czy nie ma żadnych krwiaków…
– Bardzo bolało go kolano – zwróciła uwagę.
– Prześwietlenie nie wykazało żadnych uszkodzeń.
– Rzepka ani więzadła nie zostały naruszone?
– Nie, spokojnie. – uśmiechnął się do niej lekarz – Teraz go zabieramy
na badanie, ale jak wróci, to będzie mogła pani do niego wejść.
– Dziękuję – poczuła ulgę.
Nie spodziewała
się, że zobaczy Rafinhę w takich okolicznościach. Nie chciała, by mężczyzna jej
życia cierpiał, lecz jednocześnie cieszyła się, że za kilka chwil się spotkają.
Że będzie mogła chwilę z nim pobyć.
Kiedy uprzejmy
lekarz dał jej znak, wstała z krzesełka i ruszyła do sali. Jeszcze przed
wejściem do środka serce zaczęło jej niemiłosiernie walić. Tak naprawdę nie
wiedziała, czego się spodziewać. Nie miała pojęcia, jak na jej obecność
zareaguje piłkarz. Wzięła głęboki wdech i powoli podeszła do jego łóżka. Brunet
miał zamknięte oczy i sprawiał wrażenie śpiącego.
Usiadła na
taborecie i zaczęła mu się bacznie przyglądać. Otworzył oczy i wtedy ich
spojrzenia się spotkały. Dziewczyna posłała mu uśmiech i złapała go za rękę.
– Jak się czujesz? – zapytała.
– W porządku. Trochę boli mnie głowa.
– Lekarz powiedział, że nic ci nie będzie, ale musisz zostać na
obserwacji.
– A kolano? – przełknął gulę – Dostałem w nie dość mocno.
– Zabiję Carvajala. – warknęła – Ale spokojnie. – pogłaskała jego
knykcie – Lekarz powiedział, że kolano jest w nienaruszonym stanie. Z rzepką i
więzadłami wszystko w jak najlepszym porządku. Musisz tylko trochę odpocząć.
– Ari? – wyszeptał po chwili ciszy.
– Tak, Rafa?
– Co ty tu w ogóle robisz? – nie rozumiał.
– Byłam na trybunach, kiedy to się stało. Jorge dowiedział się, dokąd
cię zabierają. Musiałam tu przyjechać. Martwiłam się – spuściła głowę.
– Dziękuję. – ścisnął jej dłoń – A jak wynik? – ożywił się.
– Nie wiem. – zaśmiała się – Wybiegłam stamtąd w popłochu i potem nie
sprawdzałam, ale… – przerwała, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia – Isco? –
zdziwiła się.
– Hej. – uśmiechnął się słabo – Jak tam, stary? – zwrócił się do
Alcântary.
– Będę żył. – zaśmiał się – A jak wynik? Bo Ari wybiegła i nic nie
wie.
– Trzy do zera dla was. – pokręcił głową, po czym spojrzał miękko na
blondynkę – Ania zabrała ze sobą Juniora i pojechała do was do domu.
Przyjechałem zobaczyć, czy wszystko w porządku i czy nie potrzebujesz
przypadkiem podwózki.
– Dziękuję Isco, ale jestem samochodem. Przepraszam. Mam nadzieję, że
się nie gniewasz, że zostawiłam małego z Anią?
– Miałbym się gniewać na jego ukochaną ciocię? – cmoknął ją w czoło,
na widok czego Rafael puścił dłoń Hakowskiej – Nigdy w życiu, skarbie.
– Wiecie co, zostawię was na chwilkę i zapytam lekarza, ile będziesz
musiał tu zostać i czy można ci coś przywieźć – powiedziała, po czym opuściła
pomieszczenie.
W tym czasie
Francisco usiadł na jej miejscu i przez chwilę myślał. Potarł twarz dłońmi,
głęboko westchnął, a następnie spojrzał twardo na kolegę po fachu i się
odezwał:
– Kochasz ją?
– Co? – zmarszczył brwi zawodnik Dumy Katalonii – O co ci chodzi?
– Chodzi mi o to, czy kochasz Ari?
– To nie twój zasrany interes, Alarcón – fuknął.
– Mylisz się. Bo tak się składa, że mi też na niej kurewsko zależy.
Daję ci tydzień czasu na wykonanie jakiegoś ruchu. Po siedmiu dniach nie będę
się już wahał ani dawał ci forów, tylko najnormalniej w świecie o nią zawalczę.
Chcę stworzyć z nią rodzinę. Masz ostatnią szansę, Alcântara – i tak po prostu
wyszedł z sali.
***
Czy ktoś spodziewał się takiego obrotu spraw? I takich deklaracji ze strony Isco? :o
Moje kochane... Dodaję ten rozdział dzisiaj, bo jak wiecie był napisany już od jakiegoś czasu. Kiedy pojawi się next? Na pewno nie przed zdaniem przeze mnie egzaminów, bo potrzebuję czasu na napisanie, a nie mam czasu, siedząc w książkach - no dobra, może i znalazłoby się trochę czasu, lecz po całym dniu nauki nie ma się na nic ochoty - rozumiecie, prawda? Także mam nadzieję, że zobaczymy się tu w pierwszym/drugim tygodniu lutego - w zależności od mojej weny i motywacji, która z kolei może zostać popchnięta do przodu przez Wasze komentarze. ;)
Buziaki!
PS Zaczęłam także publikować wcześniejsze opowiadania na Wattpad, więc jeśli ktoś jest chętny, mogę podesłać link. ;)
Co ten Isco do mojego Rafcia? Oszalał czy co? :D naprawdę nie spodziewałam się, że coś takiego mu powie, ale może dzięki temu Brazylijczyk zepnie poślady i zawalczy o Hakowską.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia z egzaminami i później życzę weny. Oczywiście, że masz podesłać link!
Buziaki! ;*
Oby Alcantara wreszcie wziął się roboty bo jak dalej się będzie zachowywać to straci Hakowską na zawsze a po tym to już by się na pewno nie pozbierał... Powodzenia na egzaminach i z zapartym tchem będę czekać na next ;-)
OdpowiedzUsuńP.S poproszę o link
Isco, prosze się oddelegować jak najdalej od panny Ariadny, bo ona należy do naszego Rafy! Cudnie i z chęcią przejmę linki! <3 weny i powodzenia na egzaminach, kochana!
OdpowiedzUsuńBoże, jak się cieszę, że jest tu mój ukochany w końcu! Biedny, skontuzjowany, ale jest! Tylko do przytulenia i pocieszenia :D I niech się weźmie za nią! Nie żebym coś miała do Isco, ale... Ale po prostu nie xd Niech sobie szuka już swojej aktoreczki, a Ari jest zarezerwowana dla Alcantary <3
OdpowiedzUsuńAWWWWWWWW POWRÓT RAFCII!♥ W KOŃCU!♥ Gratuluję świetnego rozdziału!♥ Teraz tylko czekać na jakieś buum haha :*
OdpowiedzUsuń