XIX: It's the beat that my heart skips when I'm with you but I still don't understand, just how your love can do what no one else can
– Będziemy zjeżdżać na Huescę? – zapytał, zapinając pasy.
– Nie. – pokręciła głową – Nawigacja pokazuje, żeby za Saragossą
zjechać na prawo, na La Puebla de Alfindén. Mniej kilometrów, a poza tym na
wysokości Lleidy są jakieś duże roboty drogowe i wszystko jest zakorkowane.
Zwłaszcza w popołudniowo-wieczornych godzinach, w jakich tam byśmy byli.
– Okay.
Nie tak
wyobrażali sobie wspólną podróż. Oprócz sączącej się z radia muzyki, w aucie
panowała cisza. Żadne z nich nie chciało odezwać się pierwsze. Nie wiedzieli, o
czym mogliby porozmawiać i jak w ogóle powinni się względem siebie zachowywać.
Nie mogli przecież udawać, że nic się nie stało. Ani że nic ich nie łączyło. I
właśnie wtedy, kiedy chcieli podgłośnić muzykę, ich palce się spotkały, a z
głośników zaczęły ulatywać kolejne akordy najpiękniejszej piosenki w dorobku
Xriza.
No soy el mismo, te lo confieso
No sé qué me ha pasado pero ya no puedo
Quizás mis sentimientos se fuero volando
Con el viento
Oboje wciągnęli głęboko powietrze, a Polka zaczęła po cichutku
podśpiewywać tekst, który bardzo pasował do ich historii, tylko że w ich
przypadku to ona zostawiła faceta i nie wiedziała, jak teraz postąpić.
– Soy presa del panico y del desconcierto
Que sólo tengo ganas de salir corriendo
Hay un millón de lágrimas que están rodando
Por el suelo – ku jej zdziwieniu, usłyszała szept
dochodzący z siedzenia pasażera. Rafael też zaczął nucić.
– Y aún recuerdo el día en que te conocí
Todas aquellas noches en Canarias y Madrid
Y aunque lo intento, no las encuentro
Sé que he dejado mil promesas por cumplir
Sé que no supe cuidar la relación
Mientras tú me esperabas yo volaba en un avión
Y el tiempo se olvidío de ti, de mí, de los dos.
Refren wybrzmiał sam. Oboje bali się jeszcze wypowiedzieć te słowa na
głos.
¿Cómo poder echar el tiempo hacia atrás?
Para estar juntos y volver a comenzar
Y que el destino hoy vuelva a unirnos
Sé que tardamos mucho tiempo en aceptar
Que la distancia no nos puede separar
Y tu camino fue
siempre el mío
– No soy la misma, te lo confieso
Y pese a la distancia guardo tu recuerdo
Tu imagen me persigue y no logro olvidarme
De tus besos – Ariadna uśmiechnęła się pod nosem na samo
wspomnienie ich pierwszego pocałunku – Tirada
en la cama, mirando hacia el techo
Recuerdo aquel mensaje que decía “Lo siento”
Y como poco a poco cambió nuestras vidas
Sin remedio
Kolejne dwie zwrotki oraz refren przemilczeli. Dziewczyna myślała, że
piłkarz mógł się na coś obrazić. Sprawiał wrażenie wkurzonego i przybitego
zarazem. Już chciała wyłączyć radio i zapytać, co się stało, ale ten wrócił do
śpiewania. Mało tego – czuła, że bacznie się jej podczas tej czynności
przypatrywał! Spięła się i mocniej zacisnęła wypielęgnowane dłonie na skórzanej
kierownicy.
– Eras la luz que me guiaba al caminar
Si tú vuelves a mí…
– No te volveré a fallar –
wyszeptała, łamiącym się głosem.
¿Cómo poder echar el tiempo hacia atrás?
Para estar juntos y volver a comenzar
Y que el destino hoy vuelva a unirnos
Sé que tardamos mucho tiempo en aceptar
Que la distancia no nos puede separar
Y tu camino fue
siempre el mío
Tym razem refren zaśpiewali oboje. Ze ściśniętymi gardłami. Zupełnie,
jakby składali sobie w tej chwili jakąś obietnicę. A tak naprawdę nie
wiedzieli, czy to coś znaczyło, ani czy ta druga osoba chciałaby, by znowu byli
razem.
Alcântara
zamrugał kilka razy i wlepił wzrok w przednią szybę. Miał w głowie mętlik.
Zostawiła go. Wyjechała bez żadnego pożegnania. Tak po prostu zwiała, nie
przejmując się jego uczuciami. Kiedy zrozumiał, że nie wróci, załamał się. On
naprawdę się w niej zakochał i myślał, że ona darzyła go równie silnym uczuciem.
Ale wtedy potraktowała go zupełnie tak, jakby nic dla niej nie znaczył. Chciał
się w niej odkochać. Niczego nie pragnął bardziej. Tylko że nic z tego nie
wyszło. Każdą dziewczynę porównywał do pięknej blondynki. Włosy, nogi, a nawet
paznokcie. Myślał o niej, kiedy wracał z treningów. Myślał o niej, kiedy kładł
się spać. Myślał o niej, kiedy się budził. Zastanawiał się, co robiła, z kim i
czy była szczęśliwa?
Gdy usłyszał któregoś razu w szatni, jak
Sergi Roberto rozmawiał z Jordim o tym, że Isco jedzie na Ibizę z przyjaciółką
Lewandowskich coś go zakuło w sercu. Pomyślał, że to już koniec i nie ma dla
nich ratunku. Pluł sobie w brodę, że poleciał wtedy do Monachium i zaciągnął ją
do tego składziku, bo może to ją tylko bardziej przestraszyło i oddaliło od
niego. Ale z drugiej strony nie mógł być jej obojętny, skoro taka przerażona
przyjechała za nim do kliniki w Madrycie. Skoro wypytywała lekarza, przywiozła
mu rzeczy na zmianę, zrobiła jego ulubioną jaglankę na śniadanie. Chciała
przecież nawet rzucić się na Carvajala i wydepilować mu twarz gorącym woskiem
za tamten faul! No i jakby nie było – właśnie wiozła go swoim autem z Madrytu
do Barcelony. Jakby miała go gdzieś, to przecież nie zrobiłaby żadnej z tych
rzeczy. Bo przecież tak naprawdę nie musiała nic robić, a on i tak nawet by się
nie dowiedział, czy była na tym meczu, czy nie. Zresztą, czy to ważne? Ona nie
miała względem niego żadnych obowiązków, więc i tak nic by nie musiała – nawet
gdyby wiedział, że była na stadionie.
Więc nie był jej obojętny – to się
zaliczało na plus. Na minus niestety zaliczał się ten lizus Alarcón. Przyczepił
się jej jak rzep psiego ogona. Przylazł za nią nawet do szpitala! No ludzie,
bez przesady! I tak „rozmowa”, kiedy Ari poszła poszukać lekarza? Co to, do
cholery, miało znaczyć? Po co on wtrącał nos w nieswoje sprawy? Przecież to, co
Brazylijczyk czuł do Polki było tylko jego sprawą – no i owej dziewczyny
oczywiście. Hiszpan nie miał prawa o to pytać. Ani tym bardziej stawiać mu
takiego ultimatum. „Daję ci tydzień.” Pffy. Wsadź sobie ten tydzień gdzieś,
koleś. Jak będzie chciał, to zawalczy, a jak nie…to nie. No i tutaj pojawiał
się właśnie największy problem. Albowiem Rafael nie był pewien, czy chciał
zawalczyć ponownie o serce Hakowskiej. Bał się, że ona znowu go skrzywdzi. Że
go znowu zostawi, jak coś ją przerośnie. Nie wiedział też, czy ona nadal go
kochała i czy chciałaby do niego wrócić, czy może wolałaby raczej założyć
rodzinę z pieprzonym Isco.
– Kurwa! – uderzył ręką w deskę rozdzielczą.
– Rafa… Wszystko w porządku? – zaniepokoiła się dziewczyna.
– Możemy się zatrzymać na tej stacji benzynowej? – wskazał palcem na
zbliżający się budynek – Muszę się napić kawy i trochę odpocząć.
– Jasne. Nie ma problemu. – wrzuciła kierunkowskaz i zjechała na
parking – Rafinha, co się dzieje? – złapała go za dłoń, gdy chciał już
wysiadać. Popatrzył na nią smutnymi oczami.
– Nic takiego. Pójdę do łazienki.
– To ja wezmę ci kawę. – westchnęła – Chcesz coś jeszcze?
– A potrafisz cofnąć czas?
– Słucham? – wtedy chłopak zauważył, że powiedział to na głos.
– Nie, nic.
– Rafa!
– Muszę zadzwonić do brata – rzucił i czym prędzej wysiadł z Audi.
***
– Cholera, Thiago, co ja mam, do cholery, robić? – jęknął do
słuchawki, a po drugiej stronie aparatu usłyszał głośne westchnięcie.
– A co podpowiada ci serce?
– Żebym jej powiedział, że ją kocham i chcę z nią być.
– No to masz odpowiedź.
– Nie, to nie jest odpowiedź. To pieprzone serce już mnie raz
wyprowadziło w maliny, jak kazało mi powiedzieć, że ją kocham we Francji. Teraz
już mu nie ufam – zaparł się.
– Bracie, czego ty ode mnie oczekujesz?
– Żebyś mi powiedział, co mam robić.
– I żebyś w razie czego mógł to wszystko zrzucić na mnie, tak? Jeśli
znowu by coś wam nie wyszło, to mógłbyś powiedzieć, że to moja wina, bo to ja
kazałem ci się znowu zaangażować?
– Nieprawda!
– A właśnie, że prawda! – wściekł się jego starszy brat – To twoje
życie i to ty musisz wiedzieć, co czujesz i czy chcesz z nią być.
– Ale ja wiem, co czuję.
– Więc w czym masz problem, idioto?!
– W tym, że nie wiem, czy ona też mnie kocha, deklu!
– Dobra, mam tego dość. – zrobił pauzę – Chcesz wiedzieć, co ona do
ciebie czuje, tak?
– No, tak.
– To zaraz się dowiesz. Czekaj chwilę. – zaległa cisza, a po chwili
Rafael usłyszał głos przychodzącej wiadomości – Otwórz to.
– Co to? – zapytał podejrzliwie.
– Otwórz. – polecił, a brat posłusznie to wykonał – Masz?
– No, mam. Zdjęcie jakiejś laski… Czekaj! To przecież Ari! – otworzył
szeroko oczy.
– Wiem, cymbale. Powiększ to zdjęcie. I dokładnie przyjrzyj się temu
tatuażowi na plecach. Zrobiła go już po przeprowadzce do Madrytu, a więc też po
tym, jak poznała Isco. I jeśli dobrze się orientuję, to też po tym, jak on
zaprosił ją na wakacje na Ibizie – młodszy z braci przyglądał się uważnie
sporemu malunkowi na plecach ukochanej, próbując zrozumieć, w jaki sposób ten
tatuaż miał mu powiedzieć, co czuła do niego Ariadna. Zmarszczył brwi, po czym
nagle szeroko otworzył oczy ze zdziwienia.
– Thiago… – rzucił zduszonym głosem do brata, który nadal trwał po
drugiej stronie – Ona…
– Brawo, Sherlocku. – zakpił gracz Bayernu – A teraz zabieraj dupsko
do jej samochodu, dojedźcie bezpiecznie do Barcelony i poważnie z nią
porozmawiaj. I przysięgam, że jeśli stchórzysz, to oboje was wytargam za uszy i
zmuszę do tego, żebyście wszystko sobie powiedzieli. Do cholery, ona ostatnio
wylądowała w szpitalu przez tę jej miłość do ciebie!
– Co? O czym ty mówisz?
– Była na jakimś szkoleniu w Barcelonie, widziała cię z jakąś
dziewczyną i się załamała. Przestała jeść i męczyła się cholernie ciężkimi
treningami. A jak wróciła do Madrytu, to przyszła na mecz Ligii Mistrzów. No i
zemdlała. Niezłego stracha nam wtedy napędziła.
– To dlatego nie wróciłeś wtedy z Madrytu razem z całą ekipą, tak?
– Tak. – westchnął – Pojechaliśmy z Arturo od razu po meczu do
szpitala. Musieliśmy się dowiedzieć, co z nią. Wiem, że ona cię bardzo
skrzywdziła, ale nadal jest dla mnie jak siostra. Mimo że powiedziałem jej
trochę przykrych rzeczy i teraz bardzo się tego wstydzę. I chciałbym ją
przeprosić, ale też się boję, jak ona na mnie zareaguje, Rafa.
– A to zdjęcie…
– Wtedy w szpitalu… Robert mi powiedział, że ona nadal cię kocha i
zawsze zbiera jej się na płacz, kiedy mowa o tobie albo o EURO czy ogólnie o
Francji. I powiedział mi, że przecież, gdyby cię nie kochała, to jej tatuaż na
plecach nie wyglądałby tak, jak wygląda. Też byłem zdziwiony. Ale taka jest
prawda, bracie. Ona cię kocha.
– Trzymaj kciuki, Thiago – rzucił, po czym się rozłączył i wrócił do
zaparkowanego stalowego Audi. Uśmiechnął się szeroko do blondynki i pokazał, że
mogą już jechać. Zostało im niewiele, bo tylko około stu kilometrów. W sam raz,
by zdążył ułożyć sobie w głowie to, co chciał jej powiedzieć, kiedy już będą u
niego w domu. W sumie to w tej chwili cieszył się z tego, że Carvajal go tak
ostro sfaulował i miał zamiar mu za to w najbliższej przyszłości podziękować,
bo gdyby nie on, może nie otrzymaliby z Ariadną szansy na to, by sobie wszystko
wyjaśnić i naprawić. Dziś był najodpowiedniejszy czas. Teraz albo nigdy.
***
* wers tytułowy - "Crazy in love" Beyoncé
Niespodzianka! Co prawda nie taki był plan na ich podróż, ale u mnie to rzadko kiedy wszystko idzie zgodnie z planem i chyba już zdążyłyście się do tego przyzwyczaić, co? ;p Także jest jak jest. Thiago okazał się być tym mądrym bratem. Pytanie - czy Rafael nie stchórzy? O tym dowiecie się w kolejnym rozdziale, na który nie będziecie musiały czekać tak długo, bo jest już po części napisany. ;) Jupi!
No dobrze, a teraz pozwólcie na trochę prywaty. Przed nami ostatni tydzień kwietnia, więc chciałabym z całego serducha życzyć moim maturzystkom powodzenia. Kochane, obiecuję, że będę trzymać za Was kciuki! <3 Ja już to mam za sobą i wiem, że strach ma wielkie oczy. ;) Dacie sobie radę. Klucz to zachować zimną głowę - dobra, wiem, że trudno to zrobić, bo ja też zaliczam się do tych przejmujących się, ale postarajcie się podejść do tego z pewną rezerwą. Na studiach i tak się okaże, że wiecie za mało. ;p Ale nie panikujcie - przeżyjecie i wszystko będzie dobrze. Dostaniecie się na wybrane studia i przeżyjecie najdłuższe wakacje w swoim życiu. Cieszcie się tymi chwilami!
Luv ya! <3
wspaniałe, omg!!1!1!!1
OdpowiedzUsuńzrobiłaś mi niezłą niespodziankę tym rozdziałem na ten nudny dzień na działce, gdzie nie mam nawet do kogo ust otworzyć, a internet zdążyłam przejrzeć już cały za drugim razem xd
dziękujemy Thiago za jego mądrości, bo wreszcie ogarnął tego naszego Rafe. Ślepy to on niezle jest, skoro nie zauważył nic już wtedy, gdy Ari jak na złamanie karku przybiegła do niego do szpitala. Jak to (lub tatuaż) nie jest dowodem troski i uczucia, to ja już nie wiem co nim jest...
Proszę o szybką kontynuacje, bo ja okropnie stęskniłam się za tym opowiadaniem!
Skoro rozdział jest już w połowie napisany, to nie zostaje mi nic innego jak z wielkim uśmiechem czekać na więcej. Bo mam nadzieje, ze Rafa nie stchórzy (no wtedy to bym chyba osobiście się do niego przeszła).
przesyłam uściski i życzę weny! ♡
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nadal tu jesteś . :D Co do kontynuacji, to myślę że powinna się pojawić w okolicy przyszłego weekendu - taki prezent na majówkę ;*
Usuńa więc czekam!!
UsuńAaaaaaaaaa!
UsuńAaaaaaaaaaaa!
Rafa obyś tego nie spieprzył, hah! Thiago to cudowny brat tylko szkoda, że dopiero teraz uświadomił Rafcia, ale nie ma tego złego..
Już sobie wyobrażam jak Hakowska przeprowadza się do Barcelony, do Rafy. Jak wiodą piękne i zarazem szczęśliwe życie razem, eh.. Oby tak było. :D
No nareszcie ;-) Już myślałam, że Rafa będzie siedział z założonymi rękami a tu wreszcie chłop wziął się do roboty :D Mam jedynie nadzieję, że tym razem niczego nie spartoli ( albo Ari) ... Gdzieś tam jednak juz oczami wyobraźni widzę, jacy razem są szzęśliwi <3 Czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuń