IV: Tú, tú eres el imán y soy el metal
Już po raz drugi podczas pobytu we Francji miała
problem z tym, w co się ubrać i po raz drugi ta sytuacja tyczyła się wyjścia z
pewnym brązowookim przystojniakiem. Tylko, że tym razem nie było to zwykłe
wyjście na mecz, a randka. RANDKA! Ona szła na randkę z cholernie przystojnym
piłkarzem. Piłkarzem jej ukochanej drużyny. Cholera! Czy to wszystko działo się
naprawdę? Ariadna nie mogła w to wszystko uwierzyć.
W końcu ubrała
się w granatowy, koronkowy kostium z odkrytymi ramionami, beżowe balerinki i
tego samego koloru torebkę. Zrobiła delikatny, naturalny makijaż, przeciągnęła
po ustach nowym błyszczykiem, skropiła swoją szyję perfumami, poprawiła włosy i
była gotowa na wyście. Pięć minut później już się witała ze swoją dzisiejszą randką.
– To dokąd idziemy? – uśmiechała się, starając się nie denerwować,
choć jej serce na sam widok Brazylijczyka niezwykle przyspieszyło i zaczęło
wywijać koziołki.
– Nie lubisz nadętych restauracji, prawda? – spytał niepewnie.
– Jak trzeba to spoko, ale wolę luźniejszy klimat.
– Uff. – odetchnął głęboko – Bo już się bałem, że może powinienem
zarezerwować stolik w jakiejś eleganckiej restauracji z widokiem na wieżę
Eiffela.
– Mam nadzieję, że tego nie zrobiłeś? – przeraziła się.
– Spokojnie. – zaśmiał się, obejmując ją ramieniem – Tam, dokąd
zmierzamy, jest znacznie spokojniej i luźniej, jak to określiłaś.
– Tam czyli…? – dopytywała.
– Bywałem kilka razy w tym mieście i próbowałem ich kuchni, ale nigdy
mi nie przypadła do gustu. – równocześnie się zaśmiali – Dlatego zawsze
uciekałem potem w jedno fajne miejsce, gdzie mogłem się porządnie najeść. I mam
zamiar zabrać cię właśnie tam. Jest tylko jedno ale. – ostrzegł ją – Nie możesz
mnie wydać, że coś tam jadłem, bo trener mógłby być zły.
– Zaczynam się bać, ale okay.
Po kwadransie
spaceru znaleźli się na niewielkim wzgórzu, z którego rozciągał się piękny
widok na rozległy park. Rafael chwycił ją za rękę i zaciągnął do niewielkiej
budki, gdzie złożył dla nich zamówienie. Już z jedzeniem udali się kawałek
dalej, gdzie usiedli na murku i mogli do oporu przyglądać się zieleni kilka
metrów pod nimi.
– Ale że kebab? – zaśmiała się Ariadna, przyglądając się daniu w
bułce.
– Nie zwykły kebab. Kebab od prawdziwego Turka. – puścił jej oczko –
Uwierz mi, że nigdy w życiu nie jadłaś niczego tak dobrego. Spróbuj. –
posłusznie uszczknęła kawałek swojej porcji – I jak? – wyczekiwał jej opinii ze
świecącymi się oczami.
– O. Mój. Boże.
– A nie mówiłem? Orgazm dla podniebienia – wgryzł się w swoją bułkę.
– Miałeś rację. – pokiwała głową – Anka mnie chyba udusi, jak się
dowie, ale to będzie śmierć z przyjemności. – uśmiechnęła się i wzięła kolejny
kęs – Wiesz co, umówmy się tak, że ja nie puszczę pary z ust twoim kumplom z
drużyny ani trenerowi, jeśli ty też mnie nikomu nie wydasz.
– Umowa stoi. – zgodził się i podał jej picie – Mówiłem, że będzie
potrzebne – chichotał widząc, jak łapczywie piła.
– Ostre, ale warte grzechu.
Po posiłku
siedzieli i machali nogami, przyglądając się spacerującym po parku ludziom.
Mieli odchylone głowy i łapali ostatnie promienie słońca dzisiejszego dnia.
– Jak twoja noga? – zapytała, lekko się uśmiechając.
– Już dobrze. Nie boli, mogę chodzić. – pogładził kolano – Teraz
pracuję tylko nad wzmocnieniem mięśni, bo przez to unieruchomienie trochę mi
masa spadła.
– To normalne w takich przypadkach. Ale wszystko wróci do normy.
Czasem po rekonstrukcji więzadeł staw staje się bardziej wytrzymały niż
wcześniej – pocieszyła go.
– Skąd to wiesz? – zdziwił się.
– Bo od października zaczynam studia na kierunku fizjoterapii i chcę w
przyszłości specjalizować się w fizjo sportowej. – wzruszyła ramionami – Więc
muszę już zaczynać się tym interesować.
– To co jeszcze ciekawego mi powiesz? – podparł się na łokciu i jej
przyjrzał.
– Że dobrze, że cię nie powołali na Copa. Nie obraź się, ale po prostu
zbyt szybkie wpuszczenie zawodnika na boisko w tak intensywnym turnieju, a na
dodatek w USA, gdzie nawierzchnia na której się gra jest twarda i bardzo
kontuzjogenna, byłoby zbyt dużym ryzykiem.
– Dużo wiesz. – posłał jej słaby uśmiech – W sumie to ja też się
cieszę, że mnie nie powołali, bo inaczej by mnie tu nie było i nie poznałbym
ciebie. Nie bylibyśmy tu teraz na randce. – spojrzał przed siebie, po czym się
podniósł i pomógł wstać dziewczynie – Chyba pora się zbierać.
W drodze
powrotnej do hotelu opowiadał jej kawały i śmieszne anegdoty z treningów w
Barcelonie. Kiedy stanęli przed fasadą budynku, złapał ją delikatnie za dłoń i
odwrócił przodem do siebie.
– Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś ze mną umówić. – uśmiechnął się
delikatnie, kiedy podniosła na niego wzrok – Mam nadzieję, że się nie
zanudziłaś i choć trochę dobrze bawiłaś.
– Bawiłam się wspaniale, Rafinha. Dziękuję ci za ten wieczór –
ścisnęła mocniej jego dłoń. Założył jej kosmyk włosów za ucho, gładząc przy tym
policzek. Pochylił się nieco i wyszeptał:
– Przepraszam cię za to, co zaraz zrobię – musnął delikatnie jej
wargi, a potem jeszcze raz, ale mocniej. Delikatnie się od niej odsunął, nie
zabierając dłoni z jej szyi.
– Nie przepraszaj, tylko zrób to jeszcze raz – poleciła.
Więcej nie
potrzebował. Mocno wpił się w jej wargi. Przejechał językiem, prosząc o dostęp
do środka. Założyła dłonie na jego karku i już po chwili ich języki odnalazły
się w pełnym pasji i namiętności tańcu. Przesunął dłonie na jej kształtne
biodra i przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej. Czuła jego twardy tors tuż
przy swojej klatce piersiowej. Rozkoszowała się tą chwilą. Nie chciała
analizować ani myśleć. Po prostu oddawała się temu pocałunkowi. Oddawała się
Rafaelowi.
– Ja… Nie wiem, co powiedzieć – wysapała, kiedy oderwali się od
siebie, by zaczerpnąć powietrza.
– Powiedz, że też to czujesz i chcesz dać nam szansę – oparł swoje
czoło o jej i patrzył prosto w błękitne oczy.
– „To” czyli co? – chciała się z nim troszkę podroczyć.
– Czyli stado motyli w brzuchu, kiedy tylko mnie widzisz. I kiedy mnie
dotykasz. – przejechał kciukiem po jej żuchwie – I kiedy mnie całujesz – złożył
na jej ustach krótki, słodki pocałunek.
– Ja już myślałam, że się czymś zatrułam, a ty mi mówisz, że to te
cholerne motyle? – zaśmiała się uroczo.
– Mhm. – potarł jej nos swoim – To jak będzie? Bo moje motyle
cholernie wyrywają się do twoich – uśmiechnął się zadziornie.
– Chyba zwariowałam, bo znamy się raptem kilka dni, ale ja naprawdę
chcę z tobą być, Rafa.
– Nie potrafię przestać o tobie myśleć, Ari. – wyznał – Zachowuję się
jak jakiś zakochany gówniarz, ale nie mogę wyrzucić sobie ciebie z głowy choćby
na sekundę. – pokręcił z rozbawieniem głową – Zawładnęłaś mną, Ari. Jestem
twój. – pochylił się – I nie potrafię sobie wyobrazić, że miałbym być czyjś
inny – powrócił do całowania ust swojej dziewczyny.
***
No i co Wy na to? ;p
Kolejny rozdział może nie pojawić się na czas, ale jeśli tak będzie, to poinformuję Was w zakładce aktualności (przycisk w lewym górnym rogu) - niemniej jednak postaram się dołożyć wszelkich starań, by Was nie zawieść. ;)
* wers tytułowy - "Despacito" Luis Fonsi ft. Daddy Yankee
Jedno wielkie "Awwwwwwww!"
OdpowiedzUsuńMój Rafa taki kochany *.* To bardzo dobry pomysł, żeby spróbowali być razem. Jakoś wszystko ułożą do kupy :D Thiago też pewnie będzie zadowolony z tego, że w jakimś tam stopniu przyczynił się do tego :D
No zobaczymy, czy ułożą ;D
UsuńMiejsce gdzie odbyła się randka, było bardzo oryginalne i niespodziewane, w życiu bym się nie domyśliła. 😊Nie spodziewałam się także takiego obrotu spraw na końcu rozdziału, zobaczymy jak rozwinie się ich związek. Szczególnie jestem ciekawa, jak to wszystko potoczy się dalej, gdy Euro dobiegnie końca. 😉
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zobaczymy, co będzie po EURO. ;)
UsuńAaaaaaaaaa, kocham cie, kocham cie! Przez to wszystko i ja nabawiłam się motylków w brzuchu! Dziękuje ci baaaaardzo za umilenie pobytu w szpitalu i za to, że przez chwilę uśmiechnęłam się do telefonu ;D Ale już około dwa lata czytając twoje dzieła nauczyłam się, ze u ciebie spokojnie długo być nie może i właśnie mam dziwne podejrzenia, że jest tu za sielankowo.. ;) Do następnego piątku kochana <3
OdpowiedzUsuńJeszcze troszkę sielanki będzie. ;) Buziaki, kochana moja! <3
UsuńOMG! 😍 brak mi słów. Uwielbiam Cię za ten rozdział! Nie sądziłam, że to wszystko potoczy się tak szybko, ale jestem bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńPs. Coś tak czułam, że wers tytułowy jest mi bardzo dobrze znany i już wiem dlaczego. 😁
Wszystkie wersy tytułowe będą pochodziły z piosenek. ;)
UsuńJak słodko ! *.* <3
OdpowiedzUsuńTrochę Cię już poznałam i coś mi się wydaje, że może nawet nieco za słodko ? przynajmniej jak na początek xD Tym bardziej nie mogę się doczekać tego, co wykombinowałaś dalej ! :D
Buźka ! :**
Zapraszam na nowy rozdział :)
http://dejame-amar-al-solitario.blogspot.com/
Moja natura da o sobie znać dopiero za jakiś czas ;)
UsuńPięknie i wzruszająco ;-) Jak ty to robisz że tak pięknie piszesz? Może przesadzę ale twój styl jest taki.. unikatowy, niepowtarzalny... Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
Usuń:-)
Usuń